Kupujemy używany aparat
Prędzej czy później większość z nas staje przed dylematem: kupić aparat nowy czy używany? Z jednej strony nowinki techniczne kuszą, a sprzęt się zużywa. Z drugiej, dzisiejsza nowinka już za rok może być znacznie tańsza. Jeśli do tego dodamy, że aparat jest nam np. potrzebny na jeden wyjazd do tarzania się w błocie lub do fotografowania piasków pustyni, to wtedy pytanie „czy zakup aparatu z drugiej ręki ma sens?” nabiera nowego wymiaru. Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie.
Aparat z drugiej ręki
Na co zwrócić uwagę kupując taki aparat?- Przebieg aparatu, czyli po prostu liczba zdjęć, którą wykonała migawka aparatu (tu mała uwaga, nie wszystkie aparaty cyfrowe posiadają migawkę mechaniczną. Dalsze rozważania na ten temat dotyczą oczywiście tych aparatów, które taką migawkę posiadają).
Liczba zdjęć, które wykonała migawka aparatu nie jest czynnikiem najważniejszym przy zakupie aparatu z drugiej ręki, bo z pewnością można trafić zarówno na aparat z dużym przebiegiem, ale w idealnym stanie, jak i odwrotnie – zupełnie zniszczony, a z niewielkim przebiegiem. Ale – jeśli sprzedawca w opisie zamieści informację typu „aparat używany sporadycznie w niedzielę i święta”, a aparat będzie miał na liczniku np. 150 tys. zdjęć, to powinien to być dla nas pierwszy sygnał ostrzegawczy.
Przechodząc do konkretów – jak sprawdzić przebieg migawki? Większość aparatów odnotowuje tę liczbę w tzw. EXIF-ie. Musimy wobec tego znaleźć program, który tę informację odczytuje. Ja od wielu lat używam programu Opanda Exif.
Po zainstalowaniu programu i jego uruchomieniu, przeciągamy na okno programu zdjęcie zrobione aparatem, który testujemy. Po wykonaniu tej czynności w oknie programu zobaczymy informacje jak na zdjęciu niżej:
Zaznaczone na czerwono pole Total number of Shutter Releases for Camera zawiera właśnie interesującą nas liczbę. Jak widać, mój aparat ma „na liczniku” 79196 klapnięć. Czy to dużo czy mało? Trzeba to odnieść do danych podawanych przez producenta. Każdy aparat powinien mieć w danych technicznych podaną gwarantowaną liczbę wyzwoleń migawki. Jeśli nie chcemy instalować oprogramowania do odczytu danych EXIF, to możemy skorzystać z serwisów on-line, np. camerashuttercount.com, gdzie po wgraniu zdjęcia zostanie wyświetlona informacja o przebiegu migawki oraz (na podstawie modelu zaszytego w danych EXIF) również informacja o procentowym zużyciu migawki.
- Stan matrycy. Niemniej ważny (a może jeszcze ważniejszy od liczby zrobionych zdjęć) jest stan matrycy w aparacie, który chcemy nabyć. Aby sprawdzić ten stan powinniśmy zrobić dwa testy.
Test pierwszy – to test martwych pikseli. Aby go wykonać ustawiamy tryb M (manual), największą czułość, jaką aparat dysponuje, czas kilka sekund, przysłona nie ma znaczenia, bowiem obiektyw zakrywamy dekielkiem. Aby aparat nie usiłował łapać ostrości należy jeszcze wyłączyć autofocus. I przy tych ustawieniach wykonujemy zdjęcie. Oczywiście ono będzie czarne (a przynajmniej takie powinno być), jak to widać niżej:
Na tym zdjęciu zaznaczyłem czerwonymi kółkami uszkodzone piksele. Kliknij to zdjęcie, a zobaczysz je w powiększeniu 300%. Jak widzisz, matryca usiana jest uszkodzonymi pikselami. Czy z tym da się żyć? :-). Da się – na normalnych zdjęciach te piksele są mniej widoczne. Ponadto niektóre aparaty mają funkcję ich automatycznego usuwania (taka funkcja w menu aparatu może nazywać się np. „mapowanie pikseli”). Naprawa tej wady polega na tym, że oprogramowanie aparatu wie, które piksele są uszkodzone i z nich nie pobiera danych. Oprogramowanie pobiera dane z pikseli sąsiednich i uśrednia wartość koloru w punkcie uszkodzonym. Ale – jeśli na matrycy będzie bardzo dużo takich uszkodzonych pikseli, to jednak jakiś wpływ na jakość ostateczną zdjęcia to może mieć. Modele, które nie posiadają funkcji „mapowania pikseli” wymagają odesłania sprzętu do serwisu, gdzie (z reguły nieodpłatnie) taka operacja mapowania jest przeprowadzana. Drugim testem, który należałoby wykonać przed zakupem aparatu, to test czystości matrycy. Aby go zrobić ustawiamy minimalną czułość w aparacie, wybieramy tryb A (preselekcja przysłony), przysłonę zamykamy maksymalnie (np. do wartości 32), wyłączamy autofokus, ustawiamy minimalna odległość ostrzenia i wykonujemy zdjęcie nieba. Powinniśmy dostać zdjęcie takie, jak pokazałem niżej:Na tym zdjęciu również czerwonymi kółkami oznaczyłem interesujące nas miejsca. Te ciemne plamki, to kurz (lub inne zabrudzenia) na matrycy. Podobnie jak w przypadku uszkodzonych pikseli, da się z tym żyć, ale przyjrzyjmy się uważnie, czy gdzieś te plamki nie są rozmazane, „pozaciągane” na boki, itp. Takie zabrudzenia mogą wskazywać na nieumiejętne czyszczenie matrycy. Sprawdźmy też, czy nie widać przypadkiem jakichś rys. Czyszczenia matrycy, to koszt rzędu 100-200 zł i warto ten koszt uwzględnić w cenie zakupu.
- Stan prawny aparatu. Warto też poświęcić chwilę na sprawdzenie stanu prawnego kupowanego sprzętu. Po pierwsze – warto poprosić sprzedawcę o numery seryjne kupowanego sprzętu, a po ich otrzymaniu zajrzeć na stronę https://sssf.art.pl/ i tam sprawdzić te numery. Po drugie – warto poprosić o kserokopię faktury zakupu (nawet jeśli aparat nie jest już na gwarancji, to zgodność danych na fakturze z danymi sprzedającego na pewno podnosi wiarygodność transakcji). Po trzecie – zajrzyjmy jeszcze raz do EXIF-a. Jest tam pozycja o nazwie User comment. W moich (kilku) aparatach ta pozycja jest zawsze wypełniona i zawiera moje dane oraz numer telefonu. Gdybym kiedyś zgubił ten sprzęt, a Ty – drogi czytelniku – byłbyś po lekturze tego artykułu, to mógłbyś zadzwonić do mnie i upewnić się, czy sprzedający jest jego prawowitym właścicielem (oczywiście pod warunkiem, że ktoś nie usunąłby tego wpisu). Ale sprawdzić warto, jeśli taki wpis jest, to powinien on być w jakimś stopniu zgodny z danymi sprzedającego. Przy okazji, jeśli jeszcze nie wypełniłeś tego pola w swoim aparacie – to zrób to teraz :-)
- Czy to już wszystko? Z pewnością nie. Pozostaje do sprawdzenia stan matówki, stan lustra, stan gniazd na karty pamięci, itd., itp. Jednak tego nie sprawdzimy na odległość. Najlepiej po prostu odbierać sprzęt osobiście. To, o czym napisałem wyżej – to podstawowe testy, który możemy zrobić niejako „zaocznie”. Tu może paść pytanie – skąd wziąć te zdjęcia testowe, skoro aparat kupujemy na odległość i nie mamy do niego dostępu. Moja rada jest taka – wysyłamy sprzedawcy listę życzeń (jakie zdjęcia, z jakimi parametrami chcemy otrzymać) i czekamy na odpowiedź. Jeśli sprzedający nie spełnia naszej prośby (tłumaczy się, że nie ma czasu, nie wie jak zrobić, itd., itp.), to po prostu rezygnujemy z zakupu.
Zespół 3n, Koszalin, grudzień 2019